W 25 kolejce Premier
League, Fulham Londyn podejmował u siebie Manchester United. Spotkanie
zakończyło się zwycięstwem Czerwonych Diabłów, a gola na wagę trzech punktów
zdobył w samej końcówce spotkania Wayne Rooney.
Od pierwszego gwizdka mecz zaczął
się emocjonująco i pomyślnie dla zespołu z Old Trafford. W siódmej minucie
mianowicie po dośrodkowaniu przez van Persiego z rzutu rożnego, doszło do
zamieszania w polu bramkowym, w którym bliski zdobycia gola był Rooney, jednak
jego strzał odbił się od obrońcy, a piłka poleciała wprost pod nogi Patrice
Evry. Ten z najbliższej odległości oddał strzał, który jednak trafił tylko w
poprzeczkę.
Na odpowiedź gospodarzy nie
trzeba było długo czekać, gdyż już pięć minut później mieli oni swoją szansę na
strzelenie gola. Bardzo silnym uderzeniem z dystansu popisał się John Arne
Riise, jednak swój zespół przed utratą bramki uratował David de Gea, broniąc
ten trudny strzał. Przez następne kilka minut gospodarze coraz śmielej
atakowali bramkę Hiszpana, a bliski jego pokonania był Bryan Ruiz, który trafił
w słupek.
Przez następne
kilkanaście minut na boisku obserwowaliśmy wymianę ciosów obu zespołów i próbę
przechylenia szali zwycięstwa na swoją stronę. W 31 minucie szala ta powinna
przechylić się na rzecz piłkarzy z Manchesteru. Najpierw piłkę do Toma
Cleverleya zgrał Michael Carrick, następnie Tom odegrał ją do Rooneya, a ten
ładnym mierzonym strzałem próbował pokonać Schwarzera. Bramkarz Fulham nie miał
szans sięgnąć tej piłki i gdyby nie fakt, że ta zamiast do siatki trafiła w
słupek, mielibyśmy prowadzenie gości.
W 43 minucie doszło
do niecodziennej sytuacji, a mianowicie na stadionie zgasły reflektory i
zapadła ciemność, a gra musiała zostać przerwana. Piłkarze obu drużyn w
oczekiwaniu na naprawę usterki zeszli do szatni. Po kilkunastominutowej
przerwie gracze wrócili na boisko i od razu bliscy zdobycia gola byli goście.
Robin van Persie oddał mocny, precyzyjny strzał na bramkę rywali, jednak tym
razem Mark Schwarzer dobrze się spisał pewnie interweniując. Niedługo potem
rozległ się gwizdek sędziego oznajmiający koniec pierwszej połowy spotkania.
Przez prawię całą
drugą połowę na boisku praktycznie nic się nie działo. Oba zespoły atakowały co
prawda, co jakiś czas oddając strzały na bramkę rywala, jednak daleko było
którejkolwiek ze stron do objęcia prowadzenia. Widać było, że żaden z zespołów
nie chce popełnić błędu i otworzyć się na kontrę rywala.
Ta sytuacja zmieniła
się jednak w 78 minucie, kiedy to Manchester United wreszcie objął prowadzenie.
Jonny Evans bardzo dobrze podał do Wayne Rooneya, ten przyjął piłkę i
przedryblował z nią jeszcze kilkanaście metrów. Roo wbiegł w pole karne i
pomimo, że był cały czas pilnowany przez obrońcę Fulham, oddał lekki,
precyzyjny strzał. Piłka bezwzględnie dla gospodarzy powędrowała do siatki i na
tablicy wyników pojawiła się zmiana z 0:0 na 0:1.
Gdy już wydawało
się, że Czerwone Diabły pewnie wywiozą z Londynu trzy punkty, sytuacja mogła
się niekorzystnie zmienić. W końcówce meczu gospodarze atakowali jak oszalali
raz po raz wrzucając piłkę w pole karne de Gei. Już w doliczonym czasie gry
Fulham było niezwykle blisko zdobycia upragnionego gola, jednak swój zespół
przed jego utratą uratował Robin van Persie wybijając piłkę z linii bramkowej.
Po emocjonującej
końcówce ostatecznie Manchester United wygrał to spotkanie 1:0 i umocnił się w
fotelu lidera, zwiększając przewagę nad drugim zespołem do 10 punktów.